8.Więzy
krwi
"By się zbliżyć
do drugiego człowieka, trzeba oderwać się od siebie" [Stefan
Garczyński]
W salonie znajdowały się trzy znane mi już wcześniej
wampiry oraz jeden zupełnie mi obcy - wysoki o jasnobrązowych
włosach i niesamowicie niebieskich oczach. Patrząc na szatyna nie
mogłam się pozbyć dziwnego wrażenia, że już kiedyś go
widziałam. Bardzo mi kogoś przypominał, kogoś z głębokich
zakamarków mojej pamięci, ale nie mogłam sobie przypomnieć kogo.
Tak samo jak w przypadku Rafaela i u niego nie mogłam wyczuć wieku. Ciekawiło mnie dlaczego ta
dwójka tak bardzo się różni od reszty swojego gatunku.
Powoli, ale pewnie zbliżył się nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Witaj Naryo. Jestem Dastan. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę widząc cię po tylu latach.
Osłupiałam. Przecież niemożliwe jest żebym go już wcześniej spotkała. Zapamiętałabym. Poza tym będąc wampirem na pewno nie zostałby oddelegowany tak po prostu po naszym spotkaniu. Ja nigdy nie odpuściłam żadnemu wampirowi jaki stanął na mojej drodze.
- To nie jest niemożliwe. Mam dość dobrą pamięć, chyba, że wtedy byłeś jeszcze człowiekiem.
- Miałaś wtedy cztery lata. Najprawdopodobniej tego nie pamiętasz - zamyślił się.
- Co tutaj jest grane? Zechce mnie ktoś łaskawie oświecić?! - wysyczałam przez zęby.
Wampiry zachowywały się dziwnie. Kiedy szukałam odpowiedzi wzrokiem u Ingrid to ta spuściła głowę, Maria z kolej na nowo zajęła się układaniem kwiatów w wazonie zupełnie mnie ignorując. Rafael choć nie odwracał wzroku to wpatrywał się we mnie bez najdrobniejszego ruchu nie kwapiąc się do wyjaśnień. Tak jak podejrzewałam – arogancki i pewny siebie. Nie wiedziałam, że mogę poczuć do niego jeszcze większą odrazę.
Coś było przede mną ukrywane. Znowu. Zawsze miałam dobrą intuicję i czułam, że dzisiaj też mnie nie zawodzi.
- Co znowu? Przez te parę dni coś mnie ominęło?! - znów wybuchnęłam po czym przypomniały mi się wszystkie inne przekłamania. - Zaraz. Chwila. Chyba coś przede mną skutecznie tuszowano przez całe życie. A więc? Dostanę jakieś wyjaśnienia?
Dastan zrobił kilka kolejnych kroków w moją stronę, bacznie mnie przy tym obserwując.
- Moja twarz nie jest ci całkiem obca, prawda?
- To niema nic do rzeczy – powiedziałam wymijająco.
- Przyjrzyj mi się dokładnie, spróbuj sobie przypomnieć.
- Nic nie rozumiem. Widzę cię po raz pierwszy na oczy.
Powoli, ale pewnie zbliżył się nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Witaj Naryo. Jestem Dastan. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę widząc cię po tylu latach.
Osłupiałam. Przecież niemożliwe jest żebym go już wcześniej spotkała. Zapamiętałabym. Poza tym będąc wampirem na pewno nie zostałby oddelegowany tak po prostu po naszym spotkaniu. Ja nigdy nie odpuściłam żadnemu wampirowi jaki stanął na mojej drodze.
- To nie jest niemożliwe. Mam dość dobrą pamięć, chyba, że wtedy byłeś jeszcze człowiekiem.
- Miałaś wtedy cztery lata. Najprawdopodobniej tego nie pamiętasz - zamyślił się.
- Co tutaj jest grane? Zechce mnie ktoś łaskawie oświecić?! - wysyczałam przez zęby.
Wampiry zachowywały się dziwnie. Kiedy szukałam odpowiedzi wzrokiem u Ingrid to ta spuściła głowę, Maria z kolej na nowo zajęła się układaniem kwiatów w wazonie zupełnie mnie ignorując. Rafael choć nie odwracał wzroku to wpatrywał się we mnie bez najdrobniejszego ruchu nie kwapiąc się do wyjaśnień. Tak jak podejrzewałam – arogancki i pewny siebie. Nie wiedziałam, że mogę poczuć do niego jeszcze większą odrazę.
Coś było przede mną ukrywane. Znowu. Zawsze miałam dobrą intuicję i czułam, że dzisiaj też mnie nie zawodzi.
- Co znowu? Przez te parę dni coś mnie ominęło?! - znów wybuchnęłam po czym przypomniały mi się wszystkie inne przekłamania. - Zaraz. Chwila. Chyba coś przede mną skutecznie tuszowano przez całe życie. A więc? Dostanę jakieś wyjaśnienia?
Dastan zrobił kilka kolejnych kroków w moją stronę, bacznie mnie przy tym obserwując.
- Moja twarz nie jest ci całkiem obca, prawda?
- To niema nic do rzeczy – powiedziałam wymijająco.
- Przyjrzyj mi się dokładnie, spróbuj sobie przypomnieć.
- Nic nie rozumiem. Widzę cię po raz pierwszy na oczy.
Zrobił kolejny krok do
przodu stając ze mną niemal twarz w twarz. Jego oczy były
przyjazne, ciepłe i wyczekujące. Chciał żebym coś powiedziała,
ale ja zupełnie nic nie mogłam z siebie wykrztusić, nawet nie
wiedziałam czego ode mnie konkretnie oczekuje.
- Jesteśmy rodzeństwem – powiedział w końcu, tak jakby to było zupełną oczywistością.
Z początku nie zrozumiałam znaczenia słów jakie wypowiedział, ale zaraz potem wyrwało mi się parsknięcie, które przerodziło się w nerwowy chichot. Jego wypowiedź mnie bardziej zszokowała niż rozbawiła. Opanowałam się widząc jego niezmienny spokojny wyraz twarzy. Naprawdę nie wiedziałam jak mam się zachować czy mam się śmiać dalej, zacząć płakać czy może zrobić coś jeszcze innego. Przez kolejne trzy uderzenia serca zebrałam myśli, po czwartym zaczęłam mówić starając się zachować spokój.
- Słuchaj, mam tylko jednego brata. Nasz ojciec nie miał więcej dzieci jeśli myślisz, że...
- Źle mnie zrozumiałaś. Jestem twoim przyrodnim bratem, tak samo jak Velkan, ale ty i ja mamy wspólną matkę, nie ojca.
Znów słowa dochodziły do mojej świadomości z opóźnieniem. Czy moja matka mogła być jego matką? Teoretycznie - chyba tak. Jej przeszłość była dla mnie wielką niewiadomą jak to się ostatnio okazało. Była dla mnie tajemnicą, ale ona przypominała elfa, nie wampira! Przecież przez lata nikt się nie zorientował, że nie do końca należała do elfickiej rasy. Ja mimo paru odbiegających od normy cech nadal jestem Vettuinianinką tak jak mój ojciec. A Dastan? Może i jest dziwny, ale na pewno jest wampirem – to nie podlegało dyskusji. Jak to możliwe?
Zlustrowałam go od stóp do głów któryś raz z kolei tak jakbym co sekundę widziała go na nowo i wtedy do głowy wpadła mi pewna myśl, a wraz z nią gardło mi się ścisnęło i powoli zaczęła rodzić się we mnie panika.
- Jesteśmy rodzeństwem – powiedział w końcu, tak jakby to było zupełną oczywistością.
Z początku nie zrozumiałam znaczenia słów jakie wypowiedział, ale zaraz potem wyrwało mi się parsknięcie, które przerodziło się w nerwowy chichot. Jego wypowiedź mnie bardziej zszokowała niż rozbawiła. Opanowałam się widząc jego niezmienny spokojny wyraz twarzy. Naprawdę nie wiedziałam jak mam się zachować czy mam się śmiać dalej, zacząć płakać czy może zrobić coś jeszcze innego. Przez kolejne trzy uderzenia serca zebrałam myśli, po czwartym zaczęłam mówić starając się zachować spokój.
- Słuchaj, mam tylko jednego brata. Nasz ojciec nie miał więcej dzieci jeśli myślisz, że...
- Źle mnie zrozumiałaś. Jestem twoim przyrodnim bratem, tak samo jak Velkan, ale ty i ja mamy wspólną matkę, nie ojca.
Znów słowa dochodziły do mojej świadomości z opóźnieniem. Czy moja matka mogła być jego matką? Teoretycznie - chyba tak. Jej przeszłość była dla mnie wielką niewiadomą jak to się ostatnio okazało. Była dla mnie tajemnicą, ale ona przypominała elfa, nie wampira! Przecież przez lata nikt się nie zorientował, że nie do końca należała do elfickiej rasy. Ja mimo paru odbiegających od normy cech nadal jestem Vettuinianinką tak jak mój ojciec. A Dastan? Może i jest dziwny, ale na pewno jest wampirem – to nie podlegało dyskusji. Jak to możliwe?
Zlustrowałam go od stóp do głów któryś raz z kolei tak jakbym co sekundę widziała go na nowo i wtedy do głowy wpadła mi pewna myśl, a wraz z nią gardło mi się ścisnęło i powoli zaczęła rodzić się we mnie panika.
Czy ja też się stanę z czasem taka jak on? Czy on na
początku też był taki jak ja? Nie, nie, nie! Tylko nie to! Nie
mogę być maszyną do zabijania, potworem!
Złość zrodzona z paniki przysłoniła mi wszystkie wcześniejsze myśli i uczucia zalewając mnie falą gniewu.
- Jest coś jeszcze?! Jak tak tomów teraz! - warknęłam.
- Teraz to ja nic nie rozumiem – odrzekł niepewnie.
- No nie wiem, jakieś rodzinne tajemnice. Wujek wilkołak, babka Godzilla, skutki uboczne wybuchu w Czarnobylu...zresztą... nie ważne. Nie interesuje mnie to. Bo nie jesteś moim bratem – wyrzuciłam z siebie mocno akcentując swoje zdanie.
Nie mogłam do tego podejść na poważnie. Nie chciałam. To było zbyt trudne. Wyminęłam go i poszłam do swojego pokoju, cała wzburzona. Szłam żwawo do przodu jakby nigdy nic. Czułam i słyszałam jak za mną podążał zupełnie obcy mi mężczyzna, a pozostała trójka wychodzi z domu. Mam głupie wrażenie, że biorę udział w jakiejś tandetnej operze mydlanej. Zawsze się z nich śmiałam, a teraz sama jestem jej główną bohaterką. Śmiechu warte!
Kiedy znalazłam się już po drugiej stronie drzwi mojego pokoju, usiłowałam je zamknąć, ale uniemożliwiła mi to ręka Dastana. Odpuściłam po chwili i tak nie miałam szans na siłowanie się z wampirem. Postanowiłam go ignorować. Rozejrzałam się dookoła. Wszystko było tak jak przed moim wyjazdem tyle, że rzeczy wysypane z moich toreb były posegregowanie i ułożone na łóżko w schludnie wyglądających wiklinowych koszach, a nie tak jak je zostawiłam – porozrzucane po całej podłodze. Zdjęłam torbę z ramienia i wyciągałam z niej różne rzeczy układając na odpowiednich miejscach. Nie mogłam dopuścić żeby zobaczył niektóre z nich więc nie wszystko znalazło na razie swoje miejsce. To będzie koszmar. Przecież ja i oni to mieszanka wybuchowa, w którymś momencie musi nastąpić eksplozja. Ciekawe kto pierwszy z domowników pęknie. Mam nadzieję,że nie będę to ja, nie chciałabym tłumaczyć się z tego co bym nawyrabiała.
Złość zrodzona z paniki przysłoniła mi wszystkie wcześniejsze myśli i uczucia zalewając mnie falą gniewu.
- Jest coś jeszcze?! Jak tak tomów teraz! - warknęłam.
- Teraz to ja nic nie rozumiem – odrzekł niepewnie.
- No nie wiem, jakieś rodzinne tajemnice. Wujek wilkołak, babka Godzilla, skutki uboczne wybuchu w Czarnobylu...zresztą... nie ważne. Nie interesuje mnie to. Bo nie jesteś moim bratem – wyrzuciłam z siebie mocno akcentując swoje zdanie.
Nie mogłam do tego podejść na poważnie. Nie chciałam. To było zbyt trudne. Wyminęłam go i poszłam do swojego pokoju, cała wzburzona. Szłam żwawo do przodu jakby nigdy nic. Czułam i słyszałam jak za mną podążał zupełnie obcy mi mężczyzna, a pozostała trójka wychodzi z domu. Mam głupie wrażenie, że biorę udział w jakiejś tandetnej operze mydlanej. Zawsze się z nich śmiałam, a teraz sama jestem jej główną bohaterką. Śmiechu warte!
Kiedy znalazłam się już po drugiej stronie drzwi mojego pokoju, usiłowałam je zamknąć, ale uniemożliwiła mi to ręka Dastana. Odpuściłam po chwili i tak nie miałam szans na siłowanie się z wampirem. Postanowiłam go ignorować. Rozejrzałam się dookoła. Wszystko było tak jak przed moim wyjazdem tyle, że rzeczy wysypane z moich toreb były posegregowanie i ułożone na łóżko w schludnie wyglądających wiklinowych koszach, a nie tak jak je zostawiłam – porozrzucane po całej podłodze. Zdjęłam torbę z ramienia i wyciągałam z niej różne rzeczy układając na odpowiednich miejscach. Nie mogłam dopuścić żeby zobaczył niektóre z nich więc nie wszystko znalazło na razie swoje miejsce. To będzie koszmar. Przecież ja i oni to mieszanka wybuchowa, w którymś momencie musi nastąpić eksplozja. Ciekawe kto pierwszy z domowników pęknie. Mam nadzieję,że nie będę to ja, nie chciałabym tłumaczyć się z tego co bym nawyrabiała.
Oczywiście o ile bym to starcie przeżyła.
Ukradkiem spojrzałam na wampira. Stał oparty o ścianę i mi się bacznie przyglądał. Ja nie miałam mu nic do przekazania więc dalej robiłam swoje. Odłożyłam pudła na półki, wzięłam książkę i wygodnie rozsiadłam się na środku łózka. Otworzyłam gruby tom na pierwszej stronie i tępo wpatrywałam się w litery. Nie potrafiłam odczytać pierwszego słowa dzieła choć było w moim ojczystym języku. Nigdy nie lubiłam jak ktoś obserwował co robię, więc zgrzytając zębami zamknęłam książkę i spojrzałam ostro na wampira.
- Mógłbyś wyjść. Nie lubię jak się ktoś na mnie uporczywie gapi.
- Porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym – ucięłam.
- Chyba jednak mamy.
- Chyba jednak nie.
- A o mamie, o tobie, o nas... Nie mów, że cię nic nie interesuje,że nie jesteś ciekawa. Tyle lat minęło.
Musiałam przyznać mu rację. Byłam ciekawa wielu rzeczy,szczególnie o mamie. Będąc tutaj chciałam się o niej dowiedzieć wszystkiego co powinnam wiedzieć. Zresztą kto by nie był zainteresowany. Kto wie ile tajemnic jeszcze było przede mną do odkrycia. Nie wierzyłam, że ten wampir może być moim bratem. To w końcu zbyt wiele zbiegów okoliczności jak na taki krótki okres czasu, ale i tak postanowiłam wyciągnąć od niego kilka informacji, choćby i nieprawdziwych.
Odłożyłam książkę na szafkę nocną, jednocześnie przesuwając się na bok robiąc więcej miejsca na i tak wielkim łóżku. Dastan nie podszedł do mnie lecz do komody, której wcześniej nie zauważyłam. Zabrał z niej jakąś książkę i dopiero wtedy skorzystał z mojego wcześniejszego, niemego pozwolenia. Usiadł na przeciwległym końcu łóżka, zachowując dystans.
Ukradkiem spojrzałam na wampira. Stał oparty o ścianę i mi się bacznie przyglądał. Ja nie miałam mu nic do przekazania więc dalej robiłam swoje. Odłożyłam pudła na półki, wzięłam książkę i wygodnie rozsiadłam się na środku łózka. Otworzyłam gruby tom na pierwszej stronie i tępo wpatrywałam się w litery. Nie potrafiłam odczytać pierwszego słowa dzieła choć było w moim ojczystym języku. Nigdy nie lubiłam jak ktoś obserwował co robię, więc zgrzytając zębami zamknęłam książkę i spojrzałam ostro na wampira.
- Mógłbyś wyjść. Nie lubię jak się ktoś na mnie uporczywie gapi.
- Porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym – ucięłam.
- Chyba jednak mamy.
- Chyba jednak nie.
- A o mamie, o tobie, o nas... Nie mów, że cię nic nie interesuje,że nie jesteś ciekawa. Tyle lat minęło.
Musiałam przyznać mu rację. Byłam ciekawa wielu rzeczy,szczególnie o mamie. Będąc tutaj chciałam się o niej dowiedzieć wszystkiego co powinnam wiedzieć. Zresztą kto by nie był zainteresowany. Kto wie ile tajemnic jeszcze było przede mną do odkrycia. Nie wierzyłam, że ten wampir może być moim bratem. To w końcu zbyt wiele zbiegów okoliczności jak na taki krótki okres czasu, ale i tak postanowiłam wyciągnąć od niego kilka informacji, choćby i nieprawdziwych.
Odłożyłam książkę na szafkę nocną, jednocześnie przesuwając się na bok robiąc więcej miejsca na i tak wielkim łóżku. Dastan nie podszedł do mnie lecz do komody, której wcześniej nie zauważyłam. Zabrał z niej jakąś książkę i dopiero wtedy skorzystał z mojego wcześniejszego, niemego pozwolenia. Usiadł na przeciwległym końcu łóżka, zachowując dystans.
Otworzył książkę na pierwszej stronie i podsunął
mi ją bliżej. Chciałam szybko rzucić okiem na stronice, a
następnie natychmiast powrócić do bacznej obserwacji wampira, ale kiedy raz zerknęłam na otwarte tomisko nie mogłam się już od niego oderwać.
To nie była książka. To był album. Obydwie strony były wypełnione
zdjęciami uśmiechniętej dziewczynki. Chociaż były czarno-białe
można było zobaczyć jej jasne włosy zapewne, słomkowego koloru,
duże ciemne oczy okolone gęstym pióropuszem ciemnych rzęs i jasną
delikatną cerę. Znałam tą dziewczynkę. Przecież to byłam ja!
Na niektórych byłam sama, a na niektórych razem z ciemnowłosą
pięknością po której to odziedziczyłam kształt oczu. Przewróciłam stronę.
Na kolejnych zdjęciach oprócz matki z dzieckiem był obecny jeszcze
Dastan. Wszyscy troje byliśmy uśmiechnięci, nikt nie był
ustawiony w sztucznych pozach, każde zdjęcie było wyjątkowe,
pełne ruchu i spontaniczności. Środkowy obrazek szczególnie
rzucił mi się w oczy, trzymałam się tam kurczowo szyi szatyna i
całowałam go w policzek. Coś zupełnie dla mnie nienaturalnego i
nie do przyjęcia.
Podniosłam wzrok znad albumu i spojrzałam na Dastana. Nie kłamał,że już kiedyś się spotkaliśmy. Byłam w szoku.
Oboje się sobie przyglądaliśmy. Ja z niedowierzaniem i szokiem on z wyczekiwaniem i niepewnością. Chwilę czekaliśmy na reakcję tego drugiego nie wiedząc jak zacząć rozmowę. W końcu to ja postanowiłam się odezwać pierwsza.
- Nie mogę w to uwierzyć. Dlaczego nikt, nic mi nie powiedział?
- Próbowałem cię znaleźć, ale nie mogłem.
- Oczywiście, że nie mogłeś. Nie jestem amatorką, nie zostawiam za sobą śladów, a moja rasa nieźle się ukrywa – ofuknęłam, ale tym razem już łagodnie – Powiedz, czy ja też stanę się taka jak ty i Rafael? – zadałam w końcu pytanie, które dręczyło mnie najbardziej i głośno przełknęłam ślinę.
- Nie – był trochę rozbawiony moim pytaniem. Postanowiłam przymknąć na to oko i zadałam kolejne.
- Mama. Jak ona była?
Spojrzał na mnie jakby zobaczył ducha.
- Nie pamiętasz jej?
- Kiedy umarła, miałam sześć lata. Pamiętam tylko perę rzeczy. Była dobra, wesoła, pomagała innym. Ludzie ją lubili... Dobrze pamiętam jej śmiech, pamiętam, że dużo śpiewała miała ciepły głos, nie pamiętam dokładnie jego barwy, ale wiem, że był miły dla ucha. Jej wygląd znam głównie z fotografii, ale zawsze pamiętałam, że miała ciemne długie włosy i niesamowicie niebieskie oczy. No tak, to pamiętam! Już teraz wiem dlaczego wydawało mi się, że cię znam. Masz tą samą barwę oczu co ona.
Powiedziałam to wszystko bardzo otwarcie i to przed kimś kogo nawet nie znałam. Mało kiedy zdarzało mi się przed kimś spowiadać z moich prywatnych wspomnień, a tu proszę.
Podniosłam wzrok znad albumu i spojrzałam na Dastana. Nie kłamał,że już kiedyś się spotkaliśmy. Byłam w szoku.
Oboje się sobie przyglądaliśmy. Ja z niedowierzaniem i szokiem on z wyczekiwaniem i niepewnością. Chwilę czekaliśmy na reakcję tego drugiego nie wiedząc jak zacząć rozmowę. W końcu to ja postanowiłam się odezwać pierwsza.
- Nie mogę w to uwierzyć. Dlaczego nikt, nic mi nie powiedział?
- Próbowałem cię znaleźć, ale nie mogłem.
- Oczywiście, że nie mogłeś. Nie jestem amatorką, nie zostawiam za sobą śladów, a moja rasa nieźle się ukrywa – ofuknęłam, ale tym razem już łagodnie – Powiedz, czy ja też stanę się taka jak ty i Rafael? – zadałam w końcu pytanie, które dręczyło mnie najbardziej i głośno przełknęłam ślinę.
- Nie – był trochę rozbawiony moim pytaniem. Postanowiłam przymknąć na to oko i zadałam kolejne.
- Mama. Jak ona była?
Spojrzał na mnie jakby zobaczył ducha.
- Nie pamiętasz jej?
- Kiedy umarła, miałam sześć lata. Pamiętam tylko perę rzeczy. Była dobra, wesoła, pomagała innym. Ludzie ją lubili... Dobrze pamiętam jej śmiech, pamiętam, że dużo śpiewała miała ciepły głos, nie pamiętam dokładnie jego barwy, ale wiem, że był miły dla ucha. Jej wygląd znam głównie z fotografii, ale zawsze pamiętałam, że miała ciemne długie włosy i niesamowicie niebieskie oczy. No tak, to pamiętam! Już teraz wiem dlaczego wydawało mi się, że cię znam. Masz tą samą barwę oczu co ona.
Powiedziałam to wszystko bardzo otwarcie i to przed kimś kogo nawet nie znałam. Mało kiedy zdarzało mi się przed kimś spowiadać z moich prywatnych wspomnień, a tu proszę.
Spojrzałam na niego i doznałam szoku. Nie dostrzegłam
w nim ani trochę potwora, za jakiego go uważałam, którego się
brzydziłam. Był pogrążony w rozmyślaniach, a jego łagodnej
twarzy można było zauważyć nutkę smutku. Sprawiał wrażenie
zagubionego chłopca przez co zrobiło mi się go niezmiernie
żal.
- Była piękna - westchnął z tęsknotą, a po chwili dodał weselej – Trochę mi ją przypominasz.
- Przecież wyglądam zupełnie inaczej i mam zupełnie inny charakter – zauważyłam na co on cicho się zaśmiał.
- I tak, i nie. Jesteś jednocześnie podobna i zupełnie różna od niej. Poza tym masz rację zawsze była uśmiechnięta i wesoła. Kiedy poznała twojego ojca, była naprawdę szczęśliwa - po chwili znów zawitał smutek na jego twarzy. - Powiedz mi proszę jak...odeszła. - ściszył głos przy ostatnim słowie. Po ponad półwieczu nadal cierpiał po utracie matki Ja nie myślałam o niej zbyt często, odzwyczaiłam się od tego. Poza tym winiłam ją za to, że mnie zostawiła samą. Może to dlatego, że nie zapamiętałam jej dokładnie, nie miałam na to zbyt wiele czasu w przeciwieństwie do niego.
Przysunęłam się do niego bliżej i usiadłam po turecku. Nie wydawał mi się już ani trochę niebezpieczny. Zdawałam sobie sprawę z tego jaką siłą dysponuje jako nadnaturalna istota, ale mimo wszystko nie obawiałam się go.
-Nenya, znaczy mama, gdy dowiedziała się o tym, że mój ojciec nie żyje umarła z żalu i smutku... Wisz, że elfy tak potrafią. Któregoś dnia zasypiają, a potem już nigdy więcej się nie budzą.
- Tą wersję znam. Myślałem,że wiesz coś więcej.
- Więcej? Przecież to wszystko. Nie wiem co masz na myśli mówiąc, że znasz„tą wersję”. Nie ma innych wersji, gwarantuję.
- Była piękna - westchnął z tęsknotą, a po chwili dodał weselej – Trochę mi ją przypominasz.
- Przecież wyglądam zupełnie inaczej i mam zupełnie inny charakter – zauważyłam na co on cicho się zaśmiał.
- I tak, i nie. Jesteś jednocześnie podobna i zupełnie różna od niej. Poza tym masz rację zawsze była uśmiechnięta i wesoła. Kiedy poznała twojego ojca, była naprawdę szczęśliwa - po chwili znów zawitał smutek na jego twarzy. - Powiedz mi proszę jak...odeszła. - ściszył głos przy ostatnim słowie. Po ponad półwieczu nadal cierpiał po utracie matki Ja nie myślałam o niej zbyt często, odzwyczaiłam się od tego. Poza tym winiłam ją za to, że mnie zostawiła samą. Może to dlatego, że nie zapamiętałam jej dokładnie, nie miałam na to zbyt wiele czasu w przeciwieństwie do niego.
Przysunęłam się do niego bliżej i usiadłam po turecku. Nie wydawał mi się już ani trochę niebezpieczny. Zdawałam sobie sprawę z tego jaką siłą dysponuje jako nadnaturalna istota, ale mimo wszystko nie obawiałam się go.
-Nenya, znaczy mama, gdy dowiedziała się o tym, że mój ojciec nie żyje umarła z żalu i smutku... Wisz, że elfy tak potrafią. Któregoś dnia zasypiają, a potem już nigdy więcej się nie budzą.
- Tą wersję znam. Myślałem,że wiesz coś więcej.
- Więcej? Przecież to wszystko. Nie wiem co masz na myśli mówiąc, że znasz„tą wersję”. Nie ma innych wersji, gwarantuję.
- Masz rację. Szukam dziury w całym,
przepraszam.
Dotknął mojej dłoni opuszkami palców w pojednawczym geście. Nie stawiałam oporu, nie miałam mu niczego za złe. Złapałam jego rękę aby dodać mu otuchy na co on niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie. Szarpałam się gwałtownie próbując się wyrwać z uścisku bo jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko mojej szyi. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że nie miał złych zamiarów. Chciał mnie po prostu objąć. Pozwoliłam mu na to uspakajając się.
- Nie możesz jej przywrócić do życia? Podobno jesteś nekromantą.
- Ciała zmarłych w mojej kulturze podlegają kremacji właśnie dlatego żeby nikt nie mógł dopuścić się takich praktyk. Nekromancja jest uważana za złą magię. Poza tym nawet gdyby to było możliwe to ona i tak nie byłaby taka jak dawniej. Mogę ożywić, ale nie mogę dać życia.
Trzymał mnie jeszcze w ramiona dłuższą chwilę zanim pozwolił mi się odsunąć.
- Przepraszam, zapomniałem się, ale nie zrobiłbym ci krzywdy. Przyrzekam. - powiedział szczerze - Opowiedz mi coś osobie.
- Nie mam co opowiadać.
- Na pewno masz. Masz ponad sześćdziesiąt lat. Nie da się taki kawał czasu nic nie robić. Możesz zacząć od samego początku.
Uśmiechnęłam się figlarnie. Na tak sformułowane pytanie zawsze odpowiadałam w ten sam głupi sposób.
- Na początku był chaos... - zacytowałam mitologię.
- Aż tak od początku nie trzeba - powiedział nieco rozbawiony.
- Wychowywałam się razem ze starszym przyrodnim bratem Velkanem pod okiem dziadka, który chciał ze mnie zrobić dobrze wychowaną damę, ale jak widzisz zupełnie mu nie wyszło. Ponoć wybuchowy charakter mam po ojcu. Zawsze byłam chłopczycą, zadawałam się z chłopakami, dziewczyny raczej przy mnie nieźle obrywały. W wieku dwunastu lat, a byłam dość wyrośnięta jak na swój wiek, żeby mnie trochę przytemperować wysłali mnie do koszar. Niestety plan się nie powiódł, w koszarach mi się spodobało i zostałam. To były świetne czasy. Potem z „szkoły” przeniosłam się w realia. I znowu tak kilka lat. Potem kłótnia z dziadkiem, ucieczka, a teraz jestem tutaj – opowiedziałam mu w gigantycznym skrócie pomijając masę informacji. – Lepiej ty powiedz mi coś o sobie. Niecodziennie spotyka się faceta, w dodatku wampira, który oznajmia, że jest moim bratem. Ja nawet sama sobie nie wieżę, że ci...wierzę – zaplątałam się.
- Rzeczywiście niecodziennie – zaśmiał się, ale opowiedział mi swoją historię.
Dowiedziałam się od niego tak wiele. Byłam w szoku kiedy powiedział mi, że ma prawie tysiąc lat, a nasza matka była na ziemi jeszcze całe wieki przed jego narodzinami. Wiedziałam, że była starsza od mojego ojca o jakieś dwieście lat, ale żeby miała co najmniej dziewięć tysięcy lat?! Nigdy nie spotkałam kogoś kto miałby aż tyle.
Nie wspomniał ani słowem o swojej przemianie w wampira. Nie powiedział mi tego wprost, ale z tego co opowiadał, oraz przy odrobinie dedukcji wywnioskowałam, że wampirem już się urodził. Chyba tak jak moja przyjaciółka Ivy i jej brat. Nurtowało mnie to strasznie. Po prostu musiałam wiedzieć. Przerywając jego wypowiedź zapytałam oto w najbardziej idiotyczny sposób jaki można to było zrobić.
- Karim to twój prawdziwy ojciec? - postawiłam w ciemno na tego wampira ponieważ wiedziałam, że jest starszy od Dastana.
Jego pogodna do tej pory twarz w ułamku sekundy straciła cały blask. Wstał z łózka i podszedł do okna. Wpatrywał się gdzieś w dal. Widocznie nie chciał o tym mówić. Zrobiło mi głupio. Przecież gdyby chciał to powiedziałby mi o tym, a ja muszę wszędzie wtykać swój nos.
- Przepraszam – szepnęłam.
- Nie, masz prawo wiedzieć. Karim zawsze był mi jak ojciec, ale nim nie jest. Tak, mój biologiczny ojciec był wampirem. Mój ojciec, Traian był jednym ze strażników rumuńskiego klanu, któremu udało się uciec po wojnie o władzę z Volturi w 400 roku. Ukrywał się przed nimi kilka wieków, ale i tak go wytropili. Zginął tuż przed tym jak się urodziłem. Nie rozumiem dlaczego związał się z matką narażając ją na takie ryzyko. To dlatego dla mnie jest to trudne – mówił bardzo cicho bezbarwnym, suchym tonem patrząc gdzieś w dal.
Jego wypowiedź była jednoznaczna i choć nie wypowiadał kluczowych słów na głos to dokładnie rozumiałam jego ból. Zrobiło mi się go strasznie żal. I jego, i naszej matki. Było mi strasznie głupio z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że zmusiłam go do powrotu do niemiłych wspomnień, które go raniły, a po drugie dlatego, że od na początku zaszufladkowałam go do jednej kategorii z najgorszymi zwyrodnialcami.
Przełknęłam natłok myśli i uczuć, o mało się nimi nie dławiąc i podeszłam do Dastana opierającego się lekko o ścianę. Położyłam mu rękę na ramieniu chcąc go pocieszyć.
- Mama cię kochała i nie oddałaby za nic w świecie. Powinieneś to wiedzieć lepiej niż ja – powiedziałam zupełnie szczerze.
Obrócił się do mnie. Jego twarz nie wyrażała zupełnie nic, była gładka i bez najdrobniejszej skazy, za to w jego oczach znów dostrzegłam smutek. Po raz pierwszy widziałam to uczucie u kogoś z jego gatunku. Wzbudzał we mnie tak wiele empatii choć praktycznie go nie znałam.
- Cieszę się, że cię w końcu mam z powrotem - przytulił mnie znowu i wciągnął powietrze. - Smacznie pachniesz, choć kiedyś pachniałaś zupełnie inaczej.
- Nie przeginaj. Jeszcze nikt nie wyszedł dobrze na tym, że mnie ugryzł - ostrzegłam na co znowu cicho się zaśmiał.
Przez te parę minut, a może godzin które razem spędziliśmy przywiązałam się do niego. Odczuwałam w stosunku do niego jakąś więź. Może nie tak silną i nie tak wyjątkową jak ta z Velkanem, ale chyba naprawdę mocną. Chciałam go poznać i zrozumieć miałam nadzieję, że mi na to pozwoli i pokaże jaki jest naprawdę. Teraz wydawał się być taki wrażliwy, co zupełnie nie godziło się z moim utartym schematem wampira. No właśnie, co z tego, że jest wampirem? W końcu jest też moim bratem. Rodziny się nie wybiera. Nie mogłabym go skrzywdzić. Może i jestem wredną suką jak określił mnie nie tak dawno temu Adam, ale mam zasady. Jak to się zwykło mówić wśród mojej rasy: „Kto zdradza własną krew, zdradza samego siebie”, a dla mnie rodzina zawsze była i będzie priorytetem.
Dotknął mojej dłoni opuszkami palców w pojednawczym geście. Nie stawiałam oporu, nie miałam mu niczego za złe. Złapałam jego rękę aby dodać mu otuchy na co on niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie. Szarpałam się gwałtownie próbując się wyrwać z uścisku bo jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko mojej szyi. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że nie miał złych zamiarów. Chciał mnie po prostu objąć. Pozwoliłam mu na to uspakajając się.
- Nie możesz jej przywrócić do życia? Podobno jesteś nekromantą.
- Ciała zmarłych w mojej kulturze podlegają kremacji właśnie dlatego żeby nikt nie mógł dopuścić się takich praktyk. Nekromancja jest uważana za złą magię. Poza tym nawet gdyby to było możliwe to ona i tak nie byłaby taka jak dawniej. Mogę ożywić, ale nie mogę dać życia.
Trzymał mnie jeszcze w ramiona dłuższą chwilę zanim pozwolił mi się odsunąć.
- Przepraszam, zapomniałem się, ale nie zrobiłbym ci krzywdy. Przyrzekam. - powiedział szczerze - Opowiedz mi coś osobie.
- Nie mam co opowiadać.
- Na pewno masz. Masz ponad sześćdziesiąt lat. Nie da się taki kawał czasu nic nie robić. Możesz zacząć od samego początku.
Uśmiechnęłam się figlarnie. Na tak sformułowane pytanie zawsze odpowiadałam w ten sam głupi sposób.
- Na początku był chaos... - zacytowałam mitologię.
- Aż tak od początku nie trzeba - powiedział nieco rozbawiony.
- Wychowywałam się razem ze starszym przyrodnim bratem Velkanem pod okiem dziadka, który chciał ze mnie zrobić dobrze wychowaną damę, ale jak widzisz zupełnie mu nie wyszło. Ponoć wybuchowy charakter mam po ojcu. Zawsze byłam chłopczycą, zadawałam się z chłopakami, dziewczyny raczej przy mnie nieźle obrywały. W wieku dwunastu lat, a byłam dość wyrośnięta jak na swój wiek, żeby mnie trochę przytemperować wysłali mnie do koszar. Niestety plan się nie powiódł, w koszarach mi się spodobało i zostałam. To były świetne czasy. Potem z „szkoły” przeniosłam się w realia. I znowu tak kilka lat. Potem kłótnia z dziadkiem, ucieczka, a teraz jestem tutaj – opowiedziałam mu w gigantycznym skrócie pomijając masę informacji. – Lepiej ty powiedz mi coś o sobie. Niecodziennie spotyka się faceta, w dodatku wampira, który oznajmia, że jest moim bratem. Ja nawet sama sobie nie wieżę, że ci...wierzę – zaplątałam się.
- Rzeczywiście niecodziennie – zaśmiał się, ale opowiedział mi swoją historię.
Dowiedziałam się od niego tak wiele. Byłam w szoku kiedy powiedział mi, że ma prawie tysiąc lat, a nasza matka była na ziemi jeszcze całe wieki przed jego narodzinami. Wiedziałam, że była starsza od mojego ojca o jakieś dwieście lat, ale żeby miała co najmniej dziewięć tysięcy lat?! Nigdy nie spotkałam kogoś kto miałby aż tyle.
Nie wspomniał ani słowem o swojej przemianie w wampira. Nie powiedział mi tego wprost, ale z tego co opowiadał, oraz przy odrobinie dedukcji wywnioskowałam, że wampirem już się urodził. Chyba tak jak moja przyjaciółka Ivy i jej brat. Nurtowało mnie to strasznie. Po prostu musiałam wiedzieć. Przerywając jego wypowiedź zapytałam oto w najbardziej idiotyczny sposób jaki można to było zrobić.
- Karim to twój prawdziwy ojciec? - postawiłam w ciemno na tego wampira ponieważ wiedziałam, że jest starszy od Dastana.
Jego pogodna do tej pory twarz w ułamku sekundy straciła cały blask. Wstał z łózka i podszedł do okna. Wpatrywał się gdzieś w dal. Widocznie nie chciał o tym mówić. Zrobiło mi głupio. Przecież gdyby chciał to powiedziałby mi o tym, a ja muszę wszędzie wtykać swój nos.
- Przepraszam – szepnęłam.
- Nie, masz prawo wiedzieć. Karim zawsze był mi jak ojciec, ale nim nie jest. Tak, mój biologiczny ojciec był wampirem. Mój ojciec, Traian był jednym ze strażników rumuńskiego klanu, któremu udało się uciec po wojnie o władzę z Volturi w 400 roku. Ukrywał się przed nimi kilka wieków, ale i tak go wytropili. Zginął tuż przed tym jak się urodziłem. Nie rozumiem dlaczego związał się z matką narażając ją na takie ryzyko. To dlatego dla mnie jest to trudne – mówił bardzo cicho bezbarwnym, suchym tonem patrząc gdzieś w dal.
Jego wypowiedź była jednoznaczna i choć nie wypowiadał kluczowych słów na głos to dokładnie rozumiałam jego ból. Zrobiło mi się go strasznie żal. I jego, i naszej matki. Było mi strasznie głupio z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że zmusiłam go do powrotu do niemiłych wspomnień, które go raniły, a po drugie dlatego, że od na początku zaszufladkowałam go do jednej kategorii z najgorszymi zwyrodnialcami.
Przełknęłam natłok myśli i uczuć, o mało się nimi nie dławiąc i podeszłam do Dastana opierającego się lekko o ścianę. Położyłam mu rękę na ramieniu chcąc go pocieszyć.
- Mama cię kochała i nie oddałaby za nic w świecie. Powinieneś to wiedzieć lepiej niż ja – powiedziałam zupełnie szczerze.
Obrócił się do mnie. Jego twarz nie wyrażała zupełnie nic, była gładka i bez najdrobniejszej skazy, za to w jego oczach znów dostrzegłam smutek. Po raz pierwszy widziałam to uczucie u kogoś z jego gatunku. Wzbudzał we mnie tak wiele empatii choć praktycznie go nie znałam.
- Cieszę się, że cię w końcu mam z powrotem - przytulił mnie znowu i wciągnął powietrze. - Smacznie pachniesz, choć kiedyś pachniałaś zupełnie inaczej.
- Nie przeginaj. Jeszcze nikt nie wyszedł dobrze na tym, że mnie ugryzł - ostrzegłam na co znowu cicho się zaśmiał.
Przez te parę minut, a może godzin które razem spędziliśmy przywiązałam się do niego. Odczuwałam w stosunku do niego jakąś więź. Może nie tak silną i nie tak wyjątkową jak ta z Velkanem, ale chyba naprawdę mocną. Chciałam go poznać i zrozumieć miałam nadzieję, że mi na to pozwoli i pokaże jaki jest naprawdę. Teraz wydawał się być taki wrażliwy, co zupełnie nie godziło się z moim utartym schematem wampira. No właśnie, co z tego, że jest wampirem? W końcu jest też moim bratem. Rodziny się nie wybiera. Nie mogłabym go skrzywdzić. Może i jestem wredną suką jak określił mnie nie tak dawno temu Adam, ale mam zasady. Jak to się zwykło mówić wśród mojej rasy: „Kto zdradza własną krew, zdradza samego siebie”, a dla mnie rodzina zawsze była i będzie priorytetem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz