31 mar 2013

Rozdział 19

 Druga twarz

"Cel uświęca środki? Być może. Ale co uświęca cel? Na to pytanie, które myśl historyczna pozostawia w zawieszeniu, bunt odpowiada: środki." [Albert Camus]


     Siedząc na fotelu pasażera tuż obok Nathana dziękowałam w duchu, że był tak wyjątkowo spokojny i nie raczył mnie swoim jowialnym usposobieniem. Byłam wykończona i ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę były uwagi oraz docinki ze strony szatyna. Przypuszczam, że w dużej mierze zawdzięczałam to wstawiennictwu Karima.
    Po kilku minutach jazdy nasz samochód zatrzymał się tuż za czarnym mercedesem, z którego zdążyli już wysiąść pasażerowie.
Bezmyślnie patrzałam jak Dastan wnosi wątłe, nieruchome ciało wampirzycy zmierzając w stronę domu gdzie na schodach stały dwie kobiece sylwetki. Drobniejsza z nich wręcz wystrzeliła do przodu i prawie wyszarpując drzwi z zawiasów wskoczyła na Nathana. Auto pod wpływem tej siły zakołysało się nieco, a fotel kierowcy przeskoczył o kilka ząbków do tyłu. Nie chcąc im przeszkadzać postanowiłam niezauważenie się wymknąć.
     - Narya! - wykrzyknęła Ingrid, a zaraz potem przycisnęła mnie do siebie i swojego partnera z taką siłą, że znowu nami zakołysało.
     - Boże! Wiesz jak się martwiłam? Myślałam, że zginęłaś, że coś wam się stało... - odsunęła się od nas na tyle, na ile pozwalała jej kierownica za plecami. - Bo nic się wam nie stało, prawda?
     - Nikomu nic się nie stało. Przecież obiecałem ci, Duszko – odpowiedział jej partner całując ją w ramię.
     Ingrid przyjrzała się nam dokładnie wypatrując kłamstwa, ale najwidoczniej nie znalazłszy blefu z powrotem zaczęła nas ściskać. To położenie sprawiało, że czułam się jak piąte koło u wozu.
     - Wiesz Nate – zaczęłam – w tyłek wrzyna mi się ręczny, pod żebra dźga mnie kolba pistoletu, a moją poobijaną rękę miażdży wampirzyca, dociskająca mnie do innego wampira. Z reguły nie bawię się w sadomasochistyczne trójkąty więc mów za siebie.     
     - Przepraszam – powiedziała skruszona Ingrid puszczając mnie.

     Wysiadłam na zewnątrz. Nigdy nie należałam do osób specjalnie wylewnych jeśli chodziło o okazywanie uczuć. Moi bliscy często zwracali mi na to uwagę, ale nigdy nie starałam się z tym czegokolwiek zrobić. Nie chodziło o to, że nie potrafiłam tego robić, tylko o to, że było to dla mnie dziwne i nienaturalne. Taka już po prostu byłam. Ładna, zimna suka, która wszystko potrafi sprowadzić do parteru
     - Nawet nie wiesz jak się martwiłam – powiedziała dziewczyna doganiając mnie na schodach. – Najpierw ty mi gdzieś znikasz, potem dowiaduję się, że Rafael też gdzieś przepadł. Nie mogłam nawet pójść z nimi żeby cię znaleźć. Kazali mi tu czekać jak jakiemuś dziecku – oburzała się.
     Ja także nie chciałabym zabrać jej na taką wyprawę. Mimo że jest wampirzycą wątpiłam żeby potrafiła obronić choćby siebie. Byłaby tylko kulą u nogi. Rafael to jednak coś innego. Takich ludzi chciałoby się mieć w walce u swojego boku.
     Zamarłam nagle z ręką nad klamką kiedy mój zmęczony umysł zdołał przetworzyć informacje i dotarło do mnie znaczenie jaj wcześniejszych słów.
     - Jak to nie ma Rafaela? - zapytałam.
     Podświadomie oczekiwałam, że będę miała okazję widzieć go właśnie tutaj, tak samo jak każdego innego dnia. Teraz jego nieobecność wydała mi się dziwnie niepokojąca.
     - Oj tam. Czasami gdzieś znika, ale zawsze wraca. Już tak ma... A tak właściwie, to kim jest nasz gość? – zainteresowała się pociągając nosem.
     Ani ja, ani Nate nie kwapiliśmy się specjalnie do odpowiedzi. Nie jest łatwo przedstawić kogoś kogo się zasadniczo nie zna. Poza tym wątpiłam żeby uwierzyła nam na słowo. Weszliśmy do salonu, pozwalając aby sama rozeznała się w sytuacji. 

     Obca wampirzyca siedziała na samym końcu obszernej kanapy zwinęła w pozycji embrionalnej. Jej włosy były skołtunione i pozlepiane, cerę miała nienaturalnie szarawą o dziwnej chropowatej fakturze. Była brudna, a ubranie miała potargane i poplamione. 
     Ingrid, na widok który zastała, zasłoniła usta dłonią i cofnęła się szukając oparcia i schronienia w ramionach swojego partnera. Maria również nie wyglądała najlepiej. Stała sztywno z niedowierzaniem wpatrując się w istny obraz nędzy i rozpaczy. Tylko pozostała dwójka zachowywała trzeźwość umysłu wymieniając się między sobą informacjami. Karim położył właśnie na stoliku do kawy znajome srebrne woreczki. Było ich całkiem sporo, a każda z nich zawierała w sobie około pół litra krwi. Dastan zabrał jedną i nadgryzł róg żeby przelać jej zawartość do wielkiej grubej szklanicy. Ledwo kilka kropel zdołało wydobyć się na zewnątrz, a wampirzyca wydarła zachłannie worek z rąk mojego brata. Nie zdołała jednak napić się ani jednego łyka. Torebka niczym gejzer eksplodowała w jej dłoniach od zbyt mocnego uścisku ochlapując wszystko dookoła. Niegdyś biała sofa i takiż dywan teraz upstrzone były karmazynową posoką. Dziewczyna zaczęła zachłannie zlizywać krew ze swoich rąk. Wzdrygnęło mną z obrzydzenia.
     - Pieprzyć to – mruknęłam i odwróciłam się na pięcie z zamiarem opuszczenia salonu. 
     Wychodząc zabrałam z barku pierwszą lepszą napotkaną butelkę alkoholu i szklankę. Byłam zmęczona, a obserwowanie ich zmagań nie było czymś, co przedkładałam ponad swoje potrzeby. Dzisiaj o mało nie rozszarpał mnie wilkołak. Miałam prawo do odpoczynku.
     Kiedy byłam już na swoim małym terytorium odstawiłam alkohol na biurku i poszłam bezpośrednio do łazienki wziąć prysznic. Nie spieszyłam się. Nie wiem jak długo stałam pod natryskiem pozwalając aby chłodna woda obmywała moje ciało. Minutę, dwie, pół godziny albo dłużej. Nie wiem. Stałam z głową opartą o płytki myśląc o tym, że jestem zmęczona, że jestem oblepiona brudem, który za pomocą spływającej po mnie wody sam się nie usunie, że powinnam położyć się do łózka i zasnąć, uprzednio profilaktycznie zażyć jakieś leki. Niestety jakoś nie mogłam zabrać się za realizację kolejnych podpunktów planu. Kiedy otworzyłam oczy stwierdziłam, że tak jak przypuszczałam nadal miałam na sobie sporo zabrudzeń. Dopiero przy pomocy szorstkiej, drażniącej gąbki zdołałam usunąć zaschniętą krew i drobiny ziemi zza pozdzieranej skóry. Przeglądając się w lustrze zauważyłam pokaźnych rozmiarów siniaka na skroni. Nie żeby był moim jedynym i największym sińcem, ale w przeciwieństwie do innych barwnych plam, ten kalał twarz co godziło w same sedno mojej kobiecej próżności. Pocieszeniem było to, że był jaśniejszy od reszty. Zdążył się już zabarwić na zielono co oznaczało, że powstał na początku mojej przygody z wilkołakami.
     - Nie przesadzaj – powiedziałam do poobijanej blondynki po drugiej stronie tafli. - Przecież bywało gorzej.
     Pomimo pulsującego bólu głowy i szumu w uszach usłyszałam jak ktoś wchodzi do mojego pokoju. Nawet gdyby nie podpowiadał mi tego mój dar i tak widziałabym, że to Dastan. Konfrontacja z bratem była nieunikniona. Miałam nadzieję, że ten moment nigdy nie nastąpi, ale niestety czy tego chciałam, czy też nie, miałam się z tym zmierzyć właśnie teraz. Zabrałam szlafrok z wieszaka i wyszłam do pokoju. Świerza i z już z nieco lepszym samopoczuciem usiadłam przy biurku.
     Szatyn stał po drugiej stronie pokoju wpatrując się w widok za oknem.
     - Nic mi nie jest – powiedziałam. - Potrafię o siebie zadbać.
     Dastan przyjrzał mi się pobłażliwie.
      - Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego przez co musiałem przejść? - zapytał.
      - Przepraszam – odpowiedziałam szczerze. - Ja tylko działałam według tego co nakazywał mi instynkt. Kiedy coś się dzieje to moim obowiązkiem jest sprawdzić o co chodzi. To moja praca, świadomie ją sobie wybrałam i zdaję sobie sprawę z tego jakie ryzyko ze sobą niesie.
      Parsknął posępnym, rozgoryczonym śmiechem kręcąc na boki głową jakby mi nie dowierzał.
      - Praca – wypluł to słowo jakby było zjełczałe.
      Nie miałam ochoty się z nim kłócić. Obróciłam się plecami do niego i przyjrzałam się sceptycznie butelce wina. Zaczęłam żałować, że nie poświęciłam chwili żeby wybrać coś mocniejszego i o barwie innej niż czerwień. Z drugiej strony perspektywa schodzenia na dół i ponowne oglądanie rozbryzganej krwi w salonie przekonała mnie, że każdy alkohol jest dobry. Sięgnęłam więc po nożyk do otwierania kopert, który miałam akurat pod ręką i zaczęłam zmagania z butelką.
     - Widziałaś dzisiaj tyle śmierci, której przeważającej części byłaś powodem... – syknął, a zaraz potem butelka wyparowała mi z ręki  - ...a teraz najzwyczajniej w świecie możesz napić się tego cholernego wina?!
     Podskoczyłam na miejscu, bardziej z zaskoczenia niż ze strachu kiedy rąbnął szyjką butli o rant biurka odciosując zakorkowaną część. Po raz pierwszy miałam okazję słyszeć jak używa przekleństwa oraz obserwować jego gniew, który był skierowany na mnie. W każdej innej sytuacji sama zaczęłabym podnosić głos, ale nie dziś. Byłam świadoma tego, że popełniłam błąd. Niemniej jego słowa zaskoczyły mnie.
     - Nie rozumiesz tego co zrobiłaś, prawda? - zapytał sucho odsuwając się.
     Wytrzymałam jego furię nie dając się złamać, chociaż niemało mnie to kosztowało. Niespiesznie sięgnęłam po roztrzaskaną butlę i przelałam jej zawartość do szklanki.
     - Rozumiem co zrobiłam, ale nie rozumiem dlaczego tak bardzo to roztrząsasz – odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą na co kącik jego ust zadrgał w nerwowym tiku.
     - Naprawdę mogłaś ich wszystkich tak po prostu zabić? - zapytał.
     - Tak.
     - A sumienie? Nie dręczy cię poczucie winy?
     - Nie.
     - Czy światowość tego z jaką łatwością potrafisz zabijasz nie napawa cię lękiem? - drążył.
     - Nie.
     Zacisnął usta w wąską linię nie odzywając się dłuższą chwilę. Obserwował mnie oparty komodę. Najprawdopodobniej zastanawiał się czy mówię prawdę czy może chcę go bardziej rozzłościć. Byłam szczera, skoro nie wierzył, to jego problem.
     - Jeśli to co mówisz, jest tym co naprawdę myślisz, to oznacza to, że jesteś większym potworem niż ja.

     - Tak. Myślę, że masz rację - pociągnęłam łyk wina i wstałam od biurka. - Zapominasz tylko, że ci ludzie też chcieli mnie zabić, pomijając oczywiście fakt, że ludźmi nie byli – dodałam podchodząc do niego bliżej.
     Dastan wydał z siebie głośne warknięcie, które nijak godziło się z obrazem opanowanego mężczyzny jaki sobie zdążyłam wykreować przez ten czas.
     - Nie byli, ale to nie oznaczało, że ten problem trzeba było rozwiązać przemocą. Wystarczyło spróbować porozmawiać...
     Sapnęłam ze złości. Szlak mnie jasny trafiał.
     - Porozmawiać?! Porozmawiać?! Czy ty się w ogóle słyszysz? Byłeś tam, widziałeś co tam musiało się dziać. Sam przywlokłeś dowód ich barbarzyństwa do domu, a teraz śmiesz mi mówić, że wystarczało porozmawiać?! Rozumiem swój błąd. Zaryzykowałam, postawiłam wszystko na jedną kartę i przegrałam. Naraziłam tym ciebie i resztę rodziny. To moja wina, ale nie rób mi wyrzutów o to, że zabiłam żeby ratować siebie. Chcieli mnie zabić, a w takiej sytuacji nigdy nie będę się zastanawiać nad wyborem. Za każdym kolejnym razem zrobię dokładnie to samo.
     Zatoczyłam się nerwowo w tę i z powrotem, zrobiło mi się gorąco i czułam się ciasno we własnej skórze.
     - Wiesz dlaczego wciąż żyję? - kontynuowałam - Bo nie postępuję tak jak postąpiłaby większość ludzi na moim miejscu.
     - Jesteś żywa, bo zniżasz się do robienia rzeczy, których normalny człowiek by nie zrobił.
     Tego było za wiele.
     - Nie wiem na jakim ty świecie żyjesz, ale musi być bardzo odległy, bardzo. Nigdy nie spotkałam kogoś kto tak nieracjonalnie postrzega otaczającą rzeczywistość. Gdybym liczyła na twoją pomoc dawno byłabym martwa, ale widocznie zupełnie cię to nie interesuje. Myślałam, że jesteś podobny do Velkana. Myliłam się. Jemu zależy na rodzinie, tobie najwidoczniej nie.
     Wyraz jego twarzy zmienił się. Coś się w nim złamało, coś co dało swój upust poprzez jego oczy w których był zapisane długie lata życia. Ból – dokładnie tym emanował w tej chwili. Może złość była czymś co trzymało go w tej chwili w całości, nie pozwalając wyjść na powierzchnię innym emocjom. Myślę, że gniew był jednak lepszy. Z nim mogłam się zmierzyć, ale nie z tym.
     - Naryo... Dastanie... - łagodny głos Karima przerwał ciszę.
      Nie wiedziałam kiedy wszedł, ale pozwoliłam żeby podszedł i stanął tuż za mną. Chłodne dłonie dotknęły moich ramion. Dopiero teraz zorientowałam się, że każdy mięsień w moim ciele jest napięty jak struna.
     - Wystarczy już. Obydwoje musicie ochłonąć i wszystko przemyśleć. Ranicie siebie nawzajem. Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało – mówiąc to potarł pokrzepiająco moje ramię. - Dastanie, jeśli mamy pomóc tamtej dziewczynie to musisz jeszcze raz spróbować swoich sił.
     Karim nigdy nikomu nie rozkazywał, ani nie narzucał swojej woli, ale mimo to jego zdanie było ważne. Dastan posłuchał go i opuścił pokój rzucając mi wpierw długie znaczące spojrzenie. Krew we mnie wrzała, a odczucie dźgającej w głowę szpili wzmogło się. Podeszłam do szafki z ziołami żeby znaleźć coś co mi pomoże.
     Wiedziałam, że Karim miał rację. Obiecałam sobie, że nie będę atakować brata i tą obietnicę złamałam.
     - Wszystko w porządku? - zapytał. 
     Pokiwałam twierdząco głową. Tylko na tyle było mnie stać w tej chwili. Nie mogłam nawet spojrzeć mu w oczy.
     Usłyszałam jak Karim zaczął zbierać szkła z podłogi. Nie musiał tego robić, a mimo to kolejne kawałki trafiały niespiesznie do kosza.
     - Ingrid wspominała, że Rafael zniknął – powiedziałam czując się zobligowana do rozpoczęcia rozmowy.
     - Tak, to prawda – w jego głos wkradło się zmęczenie i troska.
     - Myślisz, że coś mu się stało? - wypaliłam, a dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to pytanie nie było czymś co chciałby usłyszeć jako jego ojciec. Było już jednak za późno.
     Odpowiedź padła dopiero wtedy kiedy został zebrany ostatni odłamek, a kosz odstawiony na miejsce.
     - Rafaelowi na pewno nic nie jest. Mój syn ma tendencję do znikania na kilka dni, a od czasu do czasu nawet na kilka, kilkanaście lat.
     Pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam.
     - Naryo, chciałbym prosić cię o pomoc – powiedział nagle.
     - Nie musisz prosić, Karim. Powiedz o co chodzi.
     - Próbujemy pomóc tej dziewczynie. Zastanawiałem się czy ty nie znasz może jakichś sposobów...
     - Została ugryziona przez wilkołaka – przypomniałam mu.
     - Owszem. Nie wiem jak pozbyć się toksyny z jej ciała. Dastan też jest bezsilny, chociaż jego dar chyba nieco uśmierza jej ból.
     No tak, Dastan potrafił wpływać na cudze ciało tak jak robiła to nasza matka. Nigdy nie widziałam jak to robi, ale byłam świadoma tego, że w pewnym sensie odziedziczył dar Nenyi. 
     - Myślę, że jesteś w stanie nam pomóc.
     Potarłam zmęczone oczy. Wprawdzie było mi jej szkoda, ale pomaganie jej było czymś zupełnie  sprzecznym z tym czego mnie uczono. Z drugiej strony miałam względem nich długo do spłacenia, w końcu narażali dla mnie swoje życie. Nienawidzę tego rodzaju wyborów.
     - Zobaczę co da się zrobić... - spojrzałam mu w oczy – ...ale niczego nie mogę ci obiecać.
     - Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy. Zaczekamy na ciebie na dole - zaczął powoli wycofywać się do wyjścia.
     - Dlaczego tak wam na niej zależy? - zatrzymałam go zanim zdążył opuścić pokój.
     - Jest sama, zagubiona. Po tym co przeszła zasłużyła na coś lepszego.
     - Dastanowi zależy – powiedziałam chłodno przypominając sobie jak kilka godzin temu zabierał kruche ciało z rąk Karima, żeby się nim zająć podczas drogi powrotnej do domu zapominając przy tym o mojej obecności.
     - Dastan to dobry chłopak. Nigdy nie umiał przejść obojętnie wobec ludzkiej krzywdy. Sam też wiele w życiu przeszedł. Więcej niż zdajesz sobie z tego sprawę – powiedziawszy to pozostawił mnie samą.
     Zrzuciłam z siebie szlafrok i założyłam wygodne ciuchy. Kiedy byłam gotowa z powrotem odwróciłam się do szuflady z lekami. Zaczęłam dobierać odpowiednie składniki mieszając je w jednolitą masę. Kiedy wszystko było przygotowane zeszłam na dół.
     Schodząc ukradkiem spojrzałam w stronę poplamionej sofy. Zauważyłam jak Dastan spokojnie głaszcze splątane włosy wampirzycy. Ubodło mnie to, że wolał dbać o nieznajomą, niż choćby zapytać mnie czy nic mi nie jest.
     Stanęłam koło Karima, mieszając szpatułką gęstą fioletową papkę.
     - Nie wiem czy to pomoże. Wiem jak zrobić lek, ale sama nigdy go nie próbowałam - ostrzegłam.
     - W jaki sposób ma to zadziałać? - dopytywał Karim
     - To składniki, które nie są tolerowane przez likantropy. Nie słyszałam żeby na wampiry miały jakiś wpływ. Powinny zneutralizować jad i nie zrobić przy tym większych szkód w jej organizmie. Coś jak zasada „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem” - wyjaśniłam jak tylko mogłam.
     Jeszcze raz spojrzałam na zasuszoną postać. Może i była słaba i nie wyglądała w tej chwili na kogoś zdolnego do walki, ale nadal była wampirem. Nie zamierzałam dać się jej ugryźć szczególnie, że miałam coś co mogłam wykorzystać na swoją korzyść.
     Pozwoliłam mojemu skrywanemu na co dzień darowi wyrwać się na powierzchnię kierując go bezpośrednio do wampirzycy. Zesztywniała w jednej chwili kiedy niewidzialne macki oplątały i wniknęły w jej ciało dając mi nad nią kontrolę. Była świadoma tego co się działo, ale nie miała na nic wpływu. Udało mi się to tylko dlatego, że była wyczerpana i młoda. Z każdym innym wampirem obecnym w tym pomieszczeniu nie mogłoby mi się to udać.
     - Przestań – ostrzegł Dastan.
     Zignorowałam go i podeszłam bliżej. Nachyliłam się nad dziewczyną i dokładnie obejrzałam odbicie ogromnych wilkołaczych szczęk na jej żebrach. Zanurzyłam palec w miksturze i odstawiłam ją na bok. Wolną ręką napięłam skórę w miejscu gdzie była najgłębsza rana po kle. Ze skaleczenia wypłynęła lepka żółtawoczerwona posoka świadcząca o infekcji. Zacisnęłam mocno zęby po czym zagłębiłam palec z lekarstwem w zimnym ciele kobiety.
     Szarpnęła się. Jej wrzask przebił ciszę niczym grzmot przecinający nocne niebo, a ja wylądowałam na przeciwległej ścianie dostając w twarz od własnego brata. Osunęłam się na twardą podłogę. Ktoś pomagał mi wstać, a ja za wszelką cenę próbowałam się uspokoić. Gniew i adrenalina uderzały we mnie z taką mocą, że czułam iż lada chwila zrobię coś czego potem mogłabym żałować. Uderzyłam pięścią w kamienną posadzkę. Raz, drugi i kolejny, aż przemówił do mnie ból odwracając nieco moją uwagę. Nie przypuszczałam, że coś takiego mogło się zdarzyć, że Dastan ośmieli się podnieść na mnie rękę tym bardziej, że starałam się pomóc. Wzięłam kilka głębokich wdechów i wstałam czując jak z rozciętej wargi spływa krew. Rozejrzałam się po salonie. Karim i Ingrid stali po moich bokach, Nathan pomiędzy mną na Dastanem. Spojrzałam w oczy brata. Głęboki wstrząs wyrył się na jego twarzy. Jeśli miał zamiar mnie przepraszać to było na to za późno.
     - Narya, ja...
     - Nie przepraszaj – przerwałam mu. - Jeśli chcesz żeby przeżyła to radzę zrobić okład z tego co przyniosłam – powiedziałam kierując się do wyjścia. - I spróbuj jej podać wywar z pokrzyku.
     - Narya, proszę... nie odchodź – wyszeptał.
     Zabrałam kurtkę z wieszaka i obróciłam się do niego ostatni raz tego wieczoru.
     - Nie odejdę, ale nie chcę cię na razie widzieć. Tak będzie lepiej dla nas obojga...
     
     



Wesołych!
Powracam wreszcie z rozdziałem, który mam napisany od prawie dwóch miesięcy. 
Dlaczemu nie dodawałam? 
Cóż, tym rozdziałem chciałam zakończyć chaotyczny Tom I, a miałam mega kłopoty jak napisać ostatnie linie tekstu. Finalnie zostawiam tak jak jest, bo im dłużej myślę tym gorzej jest :P
Czy osiągnęłam poszczególnymi wpisami swój cel?
Częściowo, ale przynajmniej postać głównej bohaterki została pokazana. 
Piękna, dość bystra, egoistyczna, rozpieszczona, zepsuta, ale też wierna (a przynajmniej czasami) :)
Mam nadzieję, że Tom II będzie lepszy od poprzednika.
Trzeba to wszystko rozkręcić i dodać troszeczkę pikanterii ;) 
Tymczasem mokrego śnieżnego dyngusa życzę wszystkim!
3,2,1, Opublikuj :D




 

23 komentarze:

  1. Uhh.. Zastanawiam się od czego zacząć.. No dobrze, więc napiszę, że jestem uradowana przez to, że weszłam na tajemniczy ogród, gdzie miałaś reklamę.
    Napiszę najpierw to, co mi się nie podobało. Otóż wszystko było cudowne, prócz kilku błędów ortograficznych, ktòre naprawdę lekko odstraszają, a także niewielkich literówek.
    Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to tytuł "Pocałunek zła", który od razu mi się spodobał, a także to, że opowiadanie jest na podstawie zmierzchu. Od razu po zobaczeniu tego weszłam, nie czytając opisu. Później dostrzegłam przepiękny szablon i nawet nie musiałam się domyślać autora, rozpoznałam go od razu - Anusia.
    Masz naprawdę świetne i oryginalne pomysły, opowiadanie od razu mi się spodobało. Tylko w jedej chwili zwątpiłam - kiedy Narya poznawała Dastana. Ta sytuacja przed wyznaniem prawdy nie podobała mi się, bo.. Zresztą sama nie wiem czemu. Chwilę potem prawie płakałam ze śmiechu. :D
    Wiesz, kiedy czytałam twoje opowiadanie? Około 22 wpadłam na nie i zamiast spać czytałam na telefonie do blisko godziny po północy, chociaż oczy mi się kleiły. Potem nie mogłam zasnąć, bo chciałam więcej. Zaczęłam więc układać komentarz, który miał wyjść o wiele dłuższy, ale tak sobie pomyślałam, że nie chcesz wysłuchiwać jak nie cierpię brata. :)
    Hmm.. Podobało mi się, jak kreujesz postacie. Narya była taka.. bezwzględna. Raphael przypomina mi trochę Damona z Pamiętników Wampirów. Polubiłam Dastana, mimo tej ostatniej sceny. Jestem ciekawa jak postąpi wobec niego Narya.
    Kończę komentarz, bo piszę go na komórce, a bolą mnie ręce.
    Ahh, prawie zapomniałam. Będę stałą czytelniczką.
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Grrr... Kilka dni temu napisałam cholernie długi komentarz, który się po prostu... skasował. A do tego pisałam go w nocy, na komórce! Jak ja tego nienawidzę..
    Na Twojego bloga trafiłam przez Tajemniczy Ogród, gdzie miałaś reklamę, za co bardzo ci dziękuję. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to tytuł. Od razu mnie zaciekawił. Kolejne co dostrzegłam to to, że opowiadanie jest na podstawie Zmierzchu. Od razu weszłam, nie czytając nawet opisu. Następnie był szablon. Nie musiałam się nawet zastanawiać, to go wykonał, autorkę poznałam od razu - Anusia. Uwielbiam jej szablony.
    Te trzy rzeczy na górze doprowadziły, że przez całą noc przeczytałam wszystkie rozdziały, które, rzecz jasna mi się bardzo spodobały.
    Na początek chciałabym ci powiedzieć, co mi się nie podobało. Błędy. W kilku wyrazach widziałam błędy ortograficzne. Proszę, popraw to, bo trochę razi w oczy. Pamiętam, że gdzieś napisałaś "tusz", a powinno być "tuż". Nie martw się, tych wyrazów było bardzo, bardzo mało, bo może dwa, może trzy.
    Poza tym wszystko było wprost cudowne. Masz bardzo oryginalne opowiadanie. Nigdy nie czytałam czegoś podobnego. Narya jest bardzo fascynująca. Jej rasa, Vettuinowie, (mam nadzieję, że dobrze napisałam) również.
    Nie wiem co jeszcze mam napisać. Wcześniej komentarz był o wiele dłuższy, jednak nie pamiętam co tam napisałam..
    Uhm.. Rafael przypomina mi trochę Damona z Pamiętników Wampirów, wiesz? ;)
    No dobrze, na koniec chcę ci powiedzieć, że będę twoją stalą czytelniczką.
    Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie znalazłam ten komentarz w komentarzach oznaczonych jako... spam :/ Nie wiem dlaczego wpisy od niektórych osób tam się zapisują. Nie po raz pierwszy mi się to zdarzyło, a przecież sama ich tam nie przenoszę. To wkurzające :/ Mam nadzieję, że nie będzie powtórki z onet.blog.

      Co do opowiadania, to ja także nie spotkałam się z takim jak to. Nie bazuję na bohaterach z sagi. Mam swoich. Zauroczył mnie świat wykreowany przez Panią Mayer, a że Belli jakoś nie trawiłam, to stworzyłam sobie Naryę - butną, egoistyczną i ostrą laskę :D A skoro ma swój charakterek i całkiem wprawnie posługuje się bronią białą i palną, to Edward i spółka mogliby zostać zwyczajnie zdominowani i zmiażdżeni. Tak narodził się Rafael (dawniej rzeczywiście zwany Damonem, ale z racji, że mnie samej zaczął kojarzyć się z PW przechrzciłam go). Facet wie czego chce i musi to dostać, a Narya nie ma zamiaru tańczyć jak się jej zagra.
      Agrrh... cicho sza, bo zaczynam się zdradzać na przyszłość :P
      Co do błędów, no cóż... Nie będę się usprawiedliwiać dysleksją jak robi to 99,9% bloggerów bo to jest do wyłapania :)
      Piszę kiedy mam przypływ weny i wtedy nie zważam na ortografię czy składnię. Szybko klikam to co mi przychodzi do głowy. Dopiero jak już mam ogólny zarys rozdziału to wtedy zabieram się za jego redagowanie. Staram się eliminować błędy, czytam kilka razy to co napiszę, niestety zdarza mi się, że jakiś "tusz" zostanie niezauważony. Program niestety nie podkreśla błędów logicznych czy interpunkcyjnych :(

      Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Takie wpisy dużo dla mnie znaczą

      Usuń
    2. Hej:) czytałam twojego bloga prawie od początku, ale komentuje pierwszy raz, bo wcześniej nie miałam konta :/ Ale jak już zaczęłam komentować, to twój blog jest fantastyczny!!! :D Jak zacznę czytać, nie widzę nic oprócz tekstu ;)

      Usuń
    3. Dziękuję bardzo :)
      Fajnie przeczytać kilka miłych słów
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze w trakcie pisania niestety.
      Mam nadzieję, że uda mi się go napisać przez ten długi weekend, ale jak wiadomo różnie bywa.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Codziennie zaglądam z nadzieją, że kiedy otworzy się strona to ukarze mi się nowy rozdział. Jestem ciekawa kiedy Rafael powróci, a rozdział bardzo mi się podoba, nie mogę się doczekać kolejnego pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Chciałam dodać w ubiegły weekend, ale klapa. Teraz też jest ciężko w końcu są juwenalia :P Postaram się coś niedługo dodać. Też chcę już Rafaela, ale spokojnie w drugiej części będzie go dość dużo :D

      Usuń
  5. "Elena ustała w progu nie pewnie. Zerknęła na Elijah, który siedział z wyciągniętymi nogami przed sobą. Ręce miał utkwione w kieszeniach spodni. On także spojrzał na nią. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. (...) - Powiedz co przede mną zataiłeś! - zdenerwowała się nagle. Elijah przymrużył oczy, wydawało się, że nie miał pojęcia o czym mówiła dziewczyna.
    - Obawiam się, że nie rozumiem - powiedział przeciągając sylaby.
    - Dlaczego gdy powiedziałam ci wiadomość od Lois, ty zainteresowałeś się Damonem?! - pokazała głową na leżącego Salvatore'a. Elijah opuścił dotychczas utkwiony w nią wzrok."

    Zapraszam na najnowszy rozdział opowiadania o tematyce TVD!

    darkest-dream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie, wciągnęłam się w historię, a tutaj koniec. Czekam na nowy rozdział z niecierpliwością:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło czytać, że komuś się to podoba.
      To koniec, ale pierwszej części opowiadania. Jeszcze nie postawiłam krzyżyka na tej historii.
      Chciałabym coś wreszcie dodać, ale póki co jestem w połowie kolejnego rozdziału, a wiele różnych rzeczy skutecznie mnie odciąga od pisania, niestety :(
      Mam nadzieję, że w wakacje jakoś to nadrobię :*

      Usuń
  7. W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak przerzucenie się na Twój drugi blog:)

    OdpowiedzUsuń
  8. mrau jeteś niesamowita.. :D
    co do Dastana niezbyt go lubie chociaż nie wiem dlaczego... :/
    i czekam z niecierpliwością na Rafaela mam nadzieje że cos tam zaiskrzy między nimi w następnym rozdziale :D
    będzie z nich idealna para która nie znudzi sobą zbyt szybko:*
    I mam tez wielką nadzieje, że nie zminisz ich w wielce zakochaną aż do obrzydzenia słodką parką blee... :P
    pozdrawiam czekam na ciąg dalszy bo coś czuje że będzie jeszcze lepsza akcja od tej :D
    a i po primo wzracam się do kiedyś tam dodanego przez ciebie kometarza że podobno nie potrafisz pisać scen walki cóż na 100% się z tobą nie zgadzam i uważam, że niektórzy powinni uczyć się od ciebie pisania(i tu wcale nie mam na myśli głupiego bezmyślnego kopiowania)
    wenki wenki życze naszej kochanej pisarce :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy musi lubić każdego, a ja staram się każdą postać kreować w inny sposób. Byłoby nudno gdyby wszyscy mieli takie same cechy charakteru i tak samo reagowali.
      Rafael i Narya? Czy zaiskrzy? Hmmm... no nie wiem co oni tam wykombinują w przyszłości ;P
      Narya to despotyczna indywidualistka, Rafael to arogant i egoista, obydwoje uparci jak osły, niespecjalnie chcą iść na kompromisy. To chyba niełatwa sytuacja? Myślę, że w razie czego nie wróży to nadmiernego przesłodzenia :D
      Na koniec bardzo dziękuję za ciepłe słówka,
      Pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
  9. Jejciu! Weszłam dzisiaj i paczam, nowy rozdział. Był świetny! Ja to bym Dastanowi przywaliła albo bym mu powiedziała, ze jest najgorszym bratem świata czy coś w tym stylu jakby mnie uderzył. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że pojawi się w nim Rafael. Pozdrófffka. MrocznaJa z bloga wladczyni-mocy. blogspot.com
    Jeśli chcesz zareklamować swojego bloga to zapraszam na zareklamuj-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Dastan nie jest taki znowu zły. To spoko facet. W złości robi się różne rzeczy, a potem się tego żałuje.
      Czy w następnym rozdziale będzie Rafael? Nad tym cały czas pracuję, ale drugim na bank będzie, Daję słowo honoru!

      Usuń
  10. Będę szczera zaglądam tu każdego dnia i muszę ci powiedzieć, że jestem bardzo zawiedziona, ponieważ zawsze robię sobie zbędne nadzieje, a czemuż to? A po temu, że nie ma nic nowego.. :(
    Jesteś okrutna naprawdę.. :P
    czekam dalej, na cud w postaci kolejnej notatki.
    Uwierz moja chora wyobraźnia już sobie wyobraża jaki będzie następny rozdział i ujawnię ci że jest tam pełno krwiii :PP
    Boże miała napisać parę zdań, a wyszło jak zawsze długii kom..
    No więc tak, żeby nic nie było,ż poganiam cię czy coś lecz ja tu umieram i wysycham z ciekawości co tam dalej będzie :D Dużooo weny i miłości :PP :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem :/ Czuję się podle z tym, że niczego nie dodaję. Jestem totalnie beznadziejna :( W prawdzie mam już jakieś 3/4 rozdziału, ale cały czas coś mi nie pasuje. Jest w nim dość sporo dialogów, które muszę dopracować. Nie chcę dodawać na bloga jakiejś homo-nie-wiadomo papki. Chcę, żeby wszystko miało ręce i nogi. Mam też ostatnio sporo rzeczy na głowie kolejne dni nudą też zawiewać mi nie będą więc nie wiem kiedy coś dodam, po prostu nie wiem.
      Niestety są sprawy ważne i ważniejsze :(
      Cud to dobre słowo :)
      Krew? Nie jeszcze nie, ale jak dobrze wkręcę się w tą część opowiadania to lepka czerwona posoka siknie we wszystkie strony zalewając monitor :)

      Usuń
    2. nie jesteś beznadziejna tylko weny zabrakło każdemu się zdarza :D No ja myślę, że będzie dużo krwi i seksu buhahahaha:D
      Boże jestem nieogarnięta i zboczona hehe :P
      NO WIĘC JEŚLI JAKIEŚ DZIECKO WEJDZIE NA TEGO BLOGA PROSZĘ NIE CZYTAĆ TEGO KOMA BO ON NIE JEST DLA WASZYCH SŁODKICH PACZYDEŁEK :P

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. Jak pisałam w komentarzu powyżej to niestety nie będzie tak hop-siup :P
      Ale staram się w miarę moich możliwości i dostępnego czasu :*

      Usuń

Statystyka

Obserwatorzy